Rekrutacja nowego pracownika to proces żmudny i czasochłonny. Przeglądanie dokumentów rekrutacyjnych, prowadzenie rozmów o pracę, a na koniec sukces, który jest początkiem kolejnego etapu, czyli wdrożenia świeżynki w struktury firmy. Istnieje w Internecie wiele poradników, które doradzają na co zwrócić uwagę w czasie rekrutacji i rozmowy kwalifikacyjnej, jednak zdają się one nie docierać do publiczności, dla której byłyby najbardziej przydatne, czyli osób szukających lub zmieniających pracę.
W dzisiejszym artykule zawarłem błędy, które miałem przywilej lub obowiązek (zależy jak na to spojrzeć) przeżyć w związku z prowadzonymi rekrutacjami na różne pozycje w firmie. Nie jest to katalog zamknięty i zapewne jest też masa innych błędów jakie można popełnić, ale sam nie byłem nigdy perfekcjonistą, dlatego wychodzę z założenia, że mniejsze błędy czynią nas sympatycznymi, ale te duże pokazują brutalną prawdę. Nie ma „idealnych kandydatów”, dlatego dzisiejsza lista powinna być drogowskazem, a nie wyznacznikiem jedynej słusznej linii!
Grupa ryzyka
Jest jeszcze jeden punkt, który chciałbym poruszyć, a który może nie jest do końca błędem a przestrogą. Otóż zdarza się, że czasem w ramach active sourcing kandydaci są „zagadywani”, czyli są znajdowani i zapraszani na rozmowę kwalifikacyjną przez potencjalnego pracodawcę. Muszę powiedzieć, że jest to olbrzymie ułatwienie i świetny znak, bo ktoś znalazł cię w Internecie i postanowił się z tobą skontaktować. Jednocześnie kryje się za tym pewne niebezpieczeństwo i widzę, że wiele osób daje się złapać w tę pułapkę.
Jeżeli dostajesz zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, to nie znaczy to, że pracodawca chce „wcisnąć” ci pracę i jest zdany na twoją łaskę i niełaskę. Niestety często przeżyłem rozmowy, w czasie których potencjalnie dobrzy kandydaci przychodzili kipiący pewnością siebie, która znikała w oka mgnieniu po usłyszeniu pierwszego trudnego pytania, bo byli zupełnie nieprzygotowani. W związku z tym apeluję do wszystkich osób, których to praca „szuka” o rozwagę i odpowiednie przygotowanie. Jedyną znaną mi branżą, w której rozmowy „na spontanie” przynoszą w miarę dobre rezultaty jest IT.
Błędy kandydatów o pracę podzieliłem na dwie główne kategorie – na poziomie wysłania dokumentów i w czasie samej rozmowy o pracę. No to zaczynamy!
Dokumenty rekrutacyjne
Pierwsza grupa, czyli dokumenty rekrutacyjne to błędy, których można uniknąć jeszcze siedząc wygodnie w fotelu we własnym domu. Nie ma tutaj presji czasu i międzyludzkiej dynamiki, dlatego tym bardziej warto się postarać ich uniknąć.
Pierwsze trzy błędy mógłbym umieścić nad wspólnym mianownikiem o nazwie „niechlujstwo”. Niestety nie mogę nazwać tego w żaden inny sposób.
Nieodpowiednie zdjęcie
Pierwszym przykładem takiego niechlujstwa są zdjęcia umieszczane w życiorysie. Od razu zaznaczam, że brak zdjęcia w CV nie jest błędem, dlatego jeżeli ktoś nie posiada odpowiedniego „ujęcia”, powinien całkiem odpuścić umieszczanie skanu starej legitymacji szkolnej. Błędy w tej kategorii mogą być różnorakie, ale typowe kwestie z jakimi się spotkałem to:
- zdjęcie robione szczoteczką do zębów, czyli bardzo słabej jakości
- zdjęcie kandydata w dyskotece(!) – tło powinno być neutralne i nie odwracać uwagi od twarzy
- zdjęcie w stroju mocno wakacyjnym.
Nie mówię już o takich szczegółach jak niezbyt korzystne ujęcia, mimika twarzy czy optymalny kąt pochylenia głowy. Oczywiście są to punkty, które robią ogromną różnicę, ale zanim do nich dojdzie, trzeba zainwestować w podstawy. Jest jeszcze jeden punkt, który jest szalenie istotny dla panów a mianowicie aktualność zdjęcia. Zdarzyło mi się przeżyć sytuację, w której wygląd kandydata bardzo mocno odbiegał od zamieszczonego zdjęcia. W moim przypadku była to czupryna, a raczej jej brak.
Na szczęście nie przeżyłem sytuacji, w której ktoś przyszedł z tatuażem czy piercingiem na całej twarzy, których nie było na zdjęciu, ale sytuacja z czupryną pokazała, że pan nie do końca pogodził się ze swoją aktualną sytuacją. Nie ma w tym problemie niestety nic śmiesznego, ale przyznam, że byłem zaskoczony.
Brak ujednoliconego designu dokumentów rekrutacyjnych
Chociaż w ostatnich latach list motywacyjny stracił na znaczeniu i cała teczka kandydata zawęziła się do CV na 1-2 stronach A4, to zdarza się jednak, że na pewne stanowiska trzeba wysłać więcej dokumentów niż tylko życiorys. I tutaj pojawia się problem pewnej niekonsekwencji. Wśród wielu gotowych wzorów łatwo można się zagubić i ulec pokusie wzięcia innego do życiorysu, a innego do listu motywacyjnego. Niby jest to błahostka, do której tylko ostatni pedant mógłby się przyczepić, ale coś w tym jest. Spójność designu pokazuje pewien profesjonalizm i to, że kandydat zastanowił się 5 minut dłużej, jak chce się zaprezentować przed potencjalnym pracodawcą.
Literówki w dokumentach
Ostatnim błędem w kategorii niechlujstwa są literówki w dokumentach. Oczywiście każdemu może się zdarzyć jeden błąd, który niezauważony prześliznął się do ostatecznej wersji twojego CV. Niestety kiedy tych błędów jest 3, 4, 5, to ciężko mówić o przypadku.
Jeszcze jeden błąd, jaki mentalnie pasuje mi do tej kategorii, chociaż perfekcjoniści powiedzą, że to osobny gatunek, to urwane zdania. Czasem czytasz coś i zdania nie pasują do siebie. Ktoś coś napisał, potem zmienił koncepcję i na koniec nie przeczytał czy to do siebie pasuje. W ten sposób można robić prawo w Polsce i pisać ustawy, ale nie dokumenty rekrutacyjne.
Brak konkretów w liście motywacyjnym
Brak konkretów w liście motywacyjnym to przypadłość sugerująca „strzały na ślepo” kandydata – nie do końca wie co to za firma, nie do końca wie co to za stanowisko, ale ma na celu wysłać dzisiaj 30 CV i twoje ogłoszenie wpadło do jego puli.
Oczywiście marzeniem i iluzją byłoby oczekiwanie, że każdy dostanie list motywacyjny pisany od podstaw na tylko to jedno stanowisko. Dużo bardziej realne są pewne bloki, które pozostają stałe i kilka miejsc, które należy spersonalizować. Brak odniesienia do działalności firmy i postawienia mostu łączącego kandydata z firmą to zaprzepaszczona szansa na zrobienie dobrego wrażenia.
Niewyjaśnione luki w CV
Niewyjaśnione luki w CV to punkt, który przykuwa moją uwagę za każdym razem, gdy się z nim spotykam. Szczególnie jeśli te luki pojawiają się częściej i trwały dłużej. Oczywiście miesiąc czy dwa ze względu na zmianę pracy to nie powód do wyjaśnień, jednak okres powyżej pół roku dobrze jest w jakichś sposób opisać.
Nawet najprostsze wyjaśnienie pozwala ukrócić falę spekulacji przelewającą się przez głowę osoby sprawdzającej twój życiorys. Mamy to szczęście, że powoli w Polsce można coś oszczędzić i to w takiej kwocie, że pozwoli ona na dłuższy wyjazd za granicę. Jeśli tak było, wspomnij o tym. Być może w czasie między poszczególnymi stanowiskami robiłeś dodatkowy kurs, aby się przekwalifikować. Warto to pokazać. Wszyscy jesteśmy ludźmi i praca bez jakiejś przerwy jest tym mniej realna im więcej doświadczenia ma już dany kandydat. Nie ma w tym nic złego, ale dobrze jest to wyjaśnić.
Wyłącznie nazwy stanowisk w CV
W ostatnich latach mamy wysyp wymyślnych nazw stanowisk, które ostatecznie przestały mówić nam cokolwiek. Pisałem już o tym w jednym z artykułów dla portalu polishbrief.pl. Sytuacja sprawia, że widząc same pozycje, jakie ktoś do tej pory piastował, nie można sobie za bardzo wyobrazić, czym taka osoba się zajmowała.
Druga kwestia to obowiązki w ramach tego samego stanowiska. W jednej firmie Junior X parzył kawę i niewiele się nauczył, a w drugiej osoba na podobnym stanowisku otrzaskała się z biznesowym życiem z każdej strony. W związku z tym konkretne obowiązki, projekty i dodatkowe inicjatywy to punkty obowiązkowe, których brak budzi wyłącznie podejrzenia.
Gwiazdki, kółeczka, wykresy zamiast słów
Tutaj przynajmniej w moich oczach kandydaci chcą wyróżnić się na tle innych i tylko irytują managerów przeglądających ich życiorysy. Najlepszym przykładem jest tutaj sekcja języki obce lub konkretne umiejętności. W językach obcych są poziomy A1-C2, które opisują jaką znajomość języka posiada dana osoba. Mimo wszystko z pasją godną lepszej sprawy spotykam się z gwiazdkami, kółeczkami, wykresami czy innymi graficznymi zagadkami. Co jest w takiej grafice poziomem maksimum? Co potrafi kandydat, który ocenia się na 3/5, 4/10? Przykładowo język angielski ma ok. 180 tys. słów. 4/10 to 40%, znając 40% ze 180 tyś. słów, dany kandydat mógłby zostać pisarzem, bo do biegłego posługiwania się językiem obcym wystarcza znajomość ok. 5 tys. Rozumiecie moje dylematy? 😊
Rozmowa kwalifikacyjna
Temat dokumentów rekrutacyjnych jest szeroki niczym delta Wisły na Żuławach, dlatego zamiast ugrzęznąć w nim na dobre, przesuwamy się do błędów pojawiających się w rozmowach na żywo. Część błędów spowodowana jest strzałem adrenaliny do głowy, której działanie wyjaśniałem w jednym z wcześniejszych artykułów. W związku z tym dobrze jest znać te błędy i być na nie przygotowanym zanim adrenalina zamknie ostatnie połączenia neuronowe z obszarami mózgu odpowiedzialnymi za szybkie myślenie.
Brak wiedzy o firmie
Błąd kardynalny a jednak powtarzający się wciąż i wciąż. Kandydaci przychodzą i nie mają pojęcia o firmie, produktach, historii i aktualnych wynikach finansowych. Nie oczekuję niczego, co nie byłoby dostępne na stronie internetowej przedsiębiorstwa, a mimo wszystko części kandydatów udaje się mnie rozczarować.
Brak zrozumienia produktu firmy
Drugi poziom błędu dotyka kandydatów, którzy być może poświęcili minutę na przejrzenie strony głównej danej firmy w internecie, ale zabrakło im poświęcenia tych ekstra 10 minut na sprawdzenie pojęć, których nie rozumieją. Ostatecznie kandydat potrafi powiedzieć, czym zajmuje się firma, ale nie potrafi powiedzieć, co to jest.
Powoduje to dziwne poczucie, że ktoś uczy się na pamięć formułek jak w szkole, zamiast po prostu zrozumieć temat. Nie chodzi tutaj o to, żeby gość od IT znał się na każdym szczególe produktu czy usługi, z którą ma tylko pośrednio do czynienia, ale ogólne zrozumienie danych mechanizmów jest kluczowe.
Brak konkretnych przykładów
Interesującym zjawiskiem jest podawanie w dokumentach mocnych stron albo sukcesów, ale na bezpośrednie pytanie o konkretny przykład zapada cisza albo pokrętne tłumaczenie. Jest to tym bardziej ciekawe, że przecież to kandydat podał swoją mocną stronę czy sukces na poprzednim stanowisku.
Przykłady, aby nie być gołosłownym:
– Brałem udział w projekcie XYZ
– A jaka była Pana rola?
– A taka trochę może od tego czy tamtego, ale to ciężko opisać. Tak było więcej niż bardziej, że tak powiem.
Drugim rodzajem braku konkretnych przykładów jest sytuacja, w której kandydat opowiada wyłącznie o życiu prywatnym. Oczywiście wzmianka o pewnej sytuacji z życia rodzinnego nie jest problemem, o tyle odpowiedź na każde pytanie przez pryzmat rodziny i hobby, to nie do końca to, czego oczekuje potencjalny pracodawca.
Niedokładne słuchanie poleceń
Niedokładne słuchanie poleceń to kwestia, która sprawia, że sam zastanawiam się czy mówię zrozumiale i dopytuję drugiego rekrutującego po rozmowie. Najczęściej jednak brak zrozumienia poleceń pokazuje, że dany kandydat ma problemy z kojarzeniem faktów będąc pod wpływem stresu. Jeżeli praca jest stresująca, a taka najczęściej jest, o czym pisałem niedawno, to może to być później problem.
Często zadaję pewną zagadkę używając sformułowania X jest o 2 złote droższe od Y. Na co kandydat głośno myśli – X jest dwa razy droższe od Y. Jak się domyślasz, przy takim założeniu ta moja tajemnicza zagadka nie ma już sensu, dlatego naprowadzam kandydata, że to nie jest to co powiedziałem. Kilka razy zdarzyło mi się jednak, że po „aha” dalsze rozważania szły w stronę wersji pierwotnie zrozumianej przez rozmówcę.
Odpuszczanie w połowie zadania
Może się zdarzyć tak, że jakieś zadanie jest trudne i zabrałeś się do niego od niewłaściwej strony albo dostałeś krótki blackout. Najgorsze, co można zrobić w tej sytuacji to odpuścić. Niestety widzę często, że ludzie nie potrafią zacisnąć zębów i powalczyć. Najciekawsze w tym wszystkim jest, że stosukowo wiele razy stało się tak przy pytaniu o znajomość języka. Dana osoba wypowiedziała ze dwa zdania po czym nastąpiła cisza, a po kilku sekundach odpowiedź, że angielski to jednak nie…
Przeklinanie/nieodpowiednie słownictwo
Osobiście nie miałem jeszcze rozmowy, w czasie której padłyby najbardziej wulgarne słowa, jednak ich lżejsze odpowiedniki, które również nie nadają się do rozmowy kwalifikacyjnej już jak najbardziej tak. Oczywiście język kandydata sporo zdradza i to, że uśmiechamy się i wprowadzamy trochę luźniejszą atmosferę, to nie sygnał, że jesteśmy teraz kumplami na piwie, którzy gadają między sobą różne głupoty.
Odpowiedzi nie pasujące do kultury firmy
Zacznę ogólnie, a potem przejdę do puenty. Każda firma ma swój styl czy kulturę – jedne są bardziej formalne i „na pan/pani”, inne próbują przyciągnąć kandydatów swoim luźnym podejściem. Weź to pod uwagę. Jeśli w firmie panuje konserwatywna kultura, a kandydat podchodzi do rozmowy bardzo luźno, to nie wygląda to jak „perfect match”.
Ostatnim punktem jest tak znienawidzona ostatnimi czasy poprawność polityczna. Chce się tego czy nie, na pewne tematy trzeba po prostu uważać. Nikt nie jest w stanie prześwietlić głowy kandydata w czasie 40-minutowej rozmowy kwalifikacyjnej. Najbardziej niepokojące jest jednak, że u niektórych osób również bariera, żeby powiedzieć co się myśli na głos, nie stanowi problemu i sypią zdaniami, które nie pasują do XXI wieku.
A tobie jakie błędy kandydatów do pracy zapadły najbardziej w pamięć?
Jeśli ten artykuł okazał się być dla ciebie przydatny, to będę wdzięczny za ocenę lub podzielenie się nim z innymi!