Już słynny Tony Robbins w swojej książce „Obudź w sobie olbrzyma” pisał o sile, jaką posiada metafora. Potrafi potężnie wpływać na nasze postrzeganie sytuacji i naszej w niej roli. Niektórzy potrafili odmienić swoje życie ponieważ zmienili metafory przez jakie je postrzegali. Jeśli ktoś widzi siebie jako „rekina biznesu”, będzie reagować zupełnie inaczej niż „szara myszka”. W związku z tym chciałbym dzisiaj podzielić się z wami dwiema metaforami, przez pryzmat których patrzę na otaczające mnie wyzwania.
Jose Ortega Y Gasset
Metafora jest chyba najbardziej produktywną ze wszystkich umiejętności człowieka. Jej skuteczność graniczy z cudem. Wydaje się narzędziem tworzenia, które Bóg zostawił przez zapomnienie w umyśle jednego ze swych stworzeń kiedy je czynił.
Jak działa metafora?
Wyobrażacie sobie sytuację, że za każdym razem musicie wyjaśniać waszym znajomym zbiór cech z którym się utożsamiacie. Jakby to było, gdyby każda marka w swoich reklamach musiała wspominać, że jest niezawodna, wiarygodna i przykłada wielką wartość do obsługi klienta? Okay… firmy i tak to robią, ale w naszym hipotetycznym wypadku robiłyby to na każdym kroku. Taki rodzaj komunikacji byłby bardzo nieefektywny. W związku z tym ludzie już od setek lat używają symboli, które utożsamiają z wybranymi cechami. Krzyż, lew, sowa, most, rzeka, drabina- ręka do góry, kto z was nie ma konkretnego skojarzenia z tymi przedmiotami. Moimi internetowymi oczami nie widzę żadnego lasu rąk! Symbole doprowadziły do powstania metafor, czyli opisów jednego zjawiska innym, absolutnie nie związanym z tym co opisujemy. Ludzie uczą się próbując budować na tym, co już znają, dlatego też metafory mają wielką siłę. To dzięki analogii do innym prostych zjawisk, możemy w mgnieniu oka zrozumieć nawet całkiem skomplikowane procesy.
Każdej metaforze towarzyszy potężny zbiór zachowań, przekonań i założeń, które kształtują naszą interpretację wszystkich wydarzeń. Jeśli ktoś postrzega życie jako wojnę, to zmiany będą nowymi bitwami, a każda bitwa to zagrożenie. Każdy „nowy” może być wrogiem lub swoim, ale na początku trzeba być bardzo ostrożnym. Jakże inna jest sytuacja kogoś, kto postrzega życie jako podróż i przygodę albo plac zabaw.
Tyle tytułem wstępu, a teraz przechodzę do moich życiowych metafor.
Pierwsza metafora: bokserskie prawdy sprawdzają się w ringu i w życiu.
Gdybym siedział teraz na kozetce przepytywany przez Sigmunda Freud’a jak to wszystko się zaczęło, zapewne powiedziałbym, że w 1996 roku. Opowiedziałbym wtedy o retransmisji w TVP filmu „Rocky IV” z Sylvestrem Stallone, która obudziła we mnie bokserską pasję. Na pewno wspomniałbym o walkach Andrzeja Gołoty, które pokazywały jak ważna w boksie jest psychika i jak wiele od niej zależy. Długo opowiadałbym o ringowych wojnach Tomka Adamka pokazujących jego charakter czy najlepszych rundach z udziałem Alego, Lewisa i Tysona. Dlaczego kogoś po studiach, wykształconego, obytego ze światem interesuje brutalny sport, w którym niczym w starożytnym Rzymie, ludzie walczą o przetrwanie i pięć minut chwały? W jednym zdaniu powiedziałbym, że dlatego, że boks jest jak życie – nie takie jakie być powinno, ale takie jakie jest. Być może dlatego w żadnym innym sporcie nie znalazłem tylu mądrości, które opisywałyby życie w tak trafny sposób jak boks.
Im więcej potu na treningu, tym mniej krwi w ringu
Cus D’Amato
There is no such thing as a natural puncher. There is a natural aptitude for punching and that is different. Nobody is born the best. You have to practice and train to become the best.
Definitywnie mądrość, która sprawdzała się wielokrotnie. Dobre przygotowanie, trening, nauka jednym słowem masa pracy, której nie widać, żeby w decydującym momencie zrobić wynik. Często ludzie mówią, że chcieliby zarabiać jak Radwańska czy Lewandowski. Widzą wtedy ostateczny efekt ich pracy. Jednocześnie to czego nie widać na korcie czy boisku w czasie transmisji telewizyjnej to tysiące godzin spędzonych na treningu, to poranki w autobusie na trening, to przegrane turnieje lub oceny „specjalistów”, że nic z niego/niej nie będzie. To nie żaden nadludzki talent wprowadził ich na szczyt, a ciężka praca.
Czasem to ty jesteś swoim własnym przeciwnikiem
Rocky Balboa
Stojąc przed lustrem: You see this guy staring back at you? That’s your toughest opponent. I believe that’s true in the ring and I think that’s true in life.
Ile kompleksów czy niepewności żyje tylko w naszych głowach. Czym jest charyzma, która porusza miliony? Jak to jest, że wcale nie najpiękniejsi przejmują przywódcze role, ale ci którzy wierzą w siebie? Powiedzcie sami, kto musiał posprzątać całe mieszkanie, zanim mógł zabrać się za wypełnienie PIT-u? Kto podpowiada wam adresy najlepszych lodziarni, jak tylko zaczynacie dietę? Najczęściej to ludzie są swoimi największymi wrogami, a to czy jesteśmy czegoś „warci” to tylko rezultat naszych wewnętrznych przekonań.
Angelo Dundee
Notice who is in the locker room after you lose, not after you win.
Cytat przypominający o ważnej życiowej prawdzie czyli, że sukces ma wielu ojców, a porażka o dziwo jest sierotą. Kiedy dobrze idzie, wszyscy są po naszej stronie, a tylko przy okazji chcą się ogrzać w blasku jupiterów. Jak już jesteśmy na szczycie to każdy „wiedział”, że damy radę. To wszystko jest jednocześnie bardzo przyjemne i dlatego właśnie tak łatwo się w tym zatracić. Dlatego mój apel: zwróćcie uwagę na waszych prawdziwych przyjaciół. Kto pomógł wam na początku? Która z tych osób była z wami, zanim osiągnęliście pierwsze sukcesy? Najprawdopodobniej będą to też jedyne osoby, które przy was zostaną, gdy coś pójdzie źle.
Koncentracja tylko na najbliższej walce
O tym, że życie bywa przewrotne nie trzeba nikogo przekonywać. Ile to już razy witaliśmy się z gąską w ogródku czy liczyliśmy potencjalne miliony, tylko po to, żeby 10 minut później śmiać się przez łzy. Jak często analizowaliśmy na kogo potencjalnie trafi nasza reprezentacja po wyjściu z grupy na mistrzostwach świata 😊 Dlatego ważne jest, żeby przy snuciu tych pięknych długofalowych planów nie zapomnieć, że gra toczy się właśnie teraz i to od najbliższego rezultatu zależy ta wielka wymarzona przyszłość.
Cus D’Amato
Losers are winners who quit, even if you lose, you still win if you don’t quit.
I na koniec jeszcze jeden cytat słynnego trenera Mike’a Tysona. Potrzeba wielkiego charakteru, żeby przetrwać ciężkie momenty. Kiedy w okolicy nic nie wygląda jak sukces, kiedy życie pakuje ci w twarz najgorsze problemy, kiedy nadzieja jest już na wyczerpaniu, łatwo jest podjąć decyzję, żeby odpuścić. Jak często zdarza się jednak, że ludzie, którzy osiągnęli ostatecznie sukces, po prostu zostali w grze, kiedy inni już odpuścili? Facebook? Przecież już jest MySpace! Samochód elektryczny? Nikt tego nie kupi, bo baterie ładują się powoli! Sprzedaż ubrań przez internet? Niemożliwe, przecież trzeba je przymierzyć! Te przykłady mogą brzmieć dzisiaj śmiesznie, ale jeszcze nie tak dawno temu były to „oczywiste mądrości”. Sami więc widzicie jak szybko wszystko może się zmienić.
Druga metafora: zdobywanie nowych umiejętności jest jak nauka języków obcych
Dlaczego lubię tę metaforę? Jest kilka powodów, które świetnie oddają proces nauki i zdobywania doświadczenia.
Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz.
Nie da się nauczyć języka obcego nie popełniając błędów. Dokładnie tak samo z każdą inną umiejętnością. Zawsze jestem zaskoczony, kiedy ludzie oczekują od siebie, że już przy pierwszej próbie będą świetni. Może mają nadzieję, że posiadają jakiś niezwykły talent, który zostanie nagle odkryty, a porażka zmiotłaby to magiczne wyobrażenie w mgnieniu oka. Być może nastawienie to pochodzi z amerykańskich filmów sportowo-familijnych z lat 90-tych, gdzie zwykli roznosiciele gazet stawali się z dnia na dzień gwiazdami małej ligi baseballu bez treningu ani znajomości reguł gry. Osobiście oczekuję od siebie, że przy pierwszej próbie będę bardzo zły i analizuję, co poszło źle i jak to poprawić. Jaką zaletę ma to nastawienie? Nie mam żadnej presji na bycie lepszym niż przeciętny Kowalski w pierwszej próbie. Później przy kolejnej próbie analizuję, co zrobić inaczej, aby poprawić swój wynik.
Nie da się nauczyć wszystkiego w jeden dzień.
Niezależnie od tego jak sprytny czy inteligentny jesteś, na zdobywanie nowych umiejętności potrzeba czasu. A im bardziej skomplikowany skill, tym więcej czasu potrzeba na jego opanowanie. Nikt jeszcze nie chwycił gitary i nie zaczął grać „Stairway to heaven” na spontanie. Pomyślcie teraz o pierwszym treningu tenisa Novaka Djokovica. Co widzicie oczami wyobraźni? Jakieś cudowne dziecko, które pierwszy raz trzyma w rękach rakietę tenisową i już śmiga nią lepiej niż jego trener? Osobiście moim oczom ukazuje się chłopięca wersja dziewczynki z tego filmiku. Myślę, że jestem bliżej prawdy niż sam przypuszczam 😊
Języki obce kumulatywne efekty
Pomyślcie o tym jak nauczyliście się chodzić. Czy pierwszy postawiony krok był przypadkiem, który pojawił się znikąd czy efektem tysiąca wcześniejszych prób i podejść do jednoczesnego ruszenia nogą i nie stracenia równowagi? Czy olimpijskie złoto jest efektem przypadkowego rzutu/skoku/biegu czy wynikiem treningu w święta, weekendy i niedziele handlowe? Z drugiej strony przykładem kumulatywnych efektów jest próchnica. Ile razy trzeba nie umyć zębów, żeby się pojawiła? Raz, dziesięć, pięćset? Jak zdefiniować dokładnie jeden punkt, gdzie następuje „przełamanie”? Łatwiej jest stwierdzić po kimś kto od pół roku chodzi na siłownię, a my rzadko go widujemy, że się zmienił niż jeżeli widzimy się codziennie. Kumulatywne efekty w nauce języków działają dokładnie tak samo- mogę mieć gorszy dzień, ale nawet mój gorszy dzień dziś jest lepszy od mojego najlepszego dnia sprzed trzech lat, bo tendencja była w tym czasie rosnąca jak amerykańska giełda po kryzysie (przykład tutaj).
Opuszczanie strefy komfortu
Sformułowanie notorycznie nadużywane, przez co straciło swój pierwotny charakter. Dlatego nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o zwalenie się ze skarpy do oceanu nie umiejąc pływać. Nie o takie opuszczanie strefy komfortu tutaj chodzi.
Tak samo działa to w nauce języka. Jeśli jestem początkujący i wdam się w rozmowę z native’m, to on roztrzaska mnie w drobny mak ilością słów, jakich nie rozumiem i ostatecznie sobie nie pogadamy. Z drugiej strony jak świetnie się czuję jako początkujący to następny krok to kurs dla średnio-zaawansowanych itd. Osobiście najszybciej uczyłem się przy proporcji materiału 80:20 na korzyść tego co znam. Wtedy powstaje pozytywne napięcie między tym co znam i czego nie. Jeśli z 10 słów w zdaniu znam 8, widziałem mimikę mojego rozmówcy i ton jego wypowiedzi, to bardzo często te dwa brakujące słowa rozumiem z kontekstu. Mogę powiedzieć, że jest to efekt kuli śniegowej. Im więcej wiesz tym więcej wiesz nawet bez aktywnego uczenia się czyli osiągasz korzyści z kumulatywnych efektów z poprzedniego punktu.
I to by było na tyle. Dwie metafory, które prowadzą mnie przez życie boks: nie ważne jak mocno bijesz, ale jak dużo możesz przyjąć i druga metafora nauki języka: jeśli chcesz się czegoś nauczyć to wyjdź z tym do ludzi i zacznij to robić.
A jaka metafora prowadzi was przez życie? I czy wasze metafory dodają wam siły czy może ograniczają wasz potencjał?